Hej, jak się macie po świętach?
Ja dobrze, poza tym, że czuję się taka pełna i nie mogę już patrzeć na jedzenie...
Odpoczywam sobie teraz od wszystkiego, mam wolne aż do 6 stycznia. Fajnie jest nie musieć słuchać tego walenia w klawiaturę i mlaskania tej jednej osoby z uczelni... uch, nie chcę nawet o tym myśleć.
Ale i tak nie jest mi łatwo, siedzenie przy wigilijnym stole było chwilami torturą. Siorbanie i cmokanie dziadka, głośne przeżuwanie taty... A jutro jadę do Warszawy na 2 dni. Perspektywa spędzenia całych dwóch dni tylko i wyłącznie z moimi rodzicami i siostrą trochę mnie przeraża. Trudno mi z nimi godzinę wytrzymać... A tu jeszcze na dodatek będziemy spać w jednym pokoju... to będzie męka. A tata chrapie, trzeba będzie zaopatrzyć się w zatyczki... Ale cóż, staram się o tym nie myśleć, tylko cieszyć się, że jadę do Warszawy.
Na razie ;)
sobota, 28 grudnia 2013
piątek, 13 grudnia 2013
Dziś zrobiłam mały eksperyment...
"Ludzie, błagam. Co za problem wydmuchać nos, kiedy macie katar? Jak nie macie chusteczek, poproście kogoś. To nie takie trudne. Naprawdę niemiło słucha się odgłosu wciągania tego wszystkiego z powrotem. Wydmuchacie nos i po problemie. I waszym i tych, co muszą tego słuchać. Dziś dziewczyna obok mnie męczyła się z 20 minut, ja próbowałam zagłuszyć to muzyką ze słuchawek, ale nie wyszło. Jak wydmuchała nos, miałam ochotę bić jej brawo. Ale się powstrzymałam. Tak, wiem, zaraz powiecie, że jak mam problem, to powinnam się przesiąść, włożyć zatyczki albo coś. Albo zaoferować chusteczkę (nie, aż tak niemiła nie jestem). Uwierzcie mi, że mam tak wrażliwe uszy, że usłyszę smarkanie z drugiego końca autobusu. Nie, nie przesadzam z tym wszystkim.
No dobra, może trochę. Nic nie poradzę. Pozdrawiam ciepło :)"
czwartek, 12 grudnia 2013
Chyba nie wytrzymam. Siedzę właśnie w uczelnianym bufecie. Naprzeciwko mnie koleżanka. Nie mogę się skupić na mojej pysznej zupie serowej. Błagam, zjedz swój obiad szybciej, a nie torturujesz mnie tak długo i powoli... Mam ochotę chwycić ją za włosy i cisnąć jej głową z całej siły w miskę z jedzeniem... o rany, skończyła na chwilę. Ale zaczyna się cmokanie i grzebanie w zębach. No i laptopek. Na razie jest spokój, ale jak zacznie walić w klawiaturę, to chyba wyjdę... A przede mną jeszcze wykład...
wtorek, 10 grudnia 2013
Potem, kiedy poszłyśmy na obiad, miałam w uszach słuchawki i puściłam sobie różowy szum. Praktycznie nic nie słyszałam, ale za to widziałam... Z nosem w spaghetti żuła jak krowa. Uch.
środa, 4 grudnia 2013
Wczoraj na wykładzie podrapałam sobie obie ręce. Byłam tak wściekła, że nie wiedziałam co robię i nie czułam bólu. Bolało potem. Pewnie zostaną mi blizny. Ale nie mogłam znieść tego walenia w klawiaturę komputera... Mimo zatyczki w uchu najbardziej narażonym na dźwięk wydawany przez koleżankę, wszystko słyszałam baaaardzo wyraźnie. Modliłam się, żeby rozładował jej się komputer... nie macie pojęcia, jaka byłam szczęśliwa, kiedy trochę po połowie wykładu, moje modlitwy zostały wysłuchane! Aż sama się do siebie śmiałam. Niestety koleżanka za mną miała kompa i co jakiś czas mocniej przyciskała klawisze (ale to sporadycznie, widać to w moich notatkach, wtedy mocniej przyciskałam długopis i bazgroliłam). Już wolałam to, niż ciągłe stukanie i gwałtowne ruchy koleżanki obok. Na papierze pisała w miarę spokojnie (dlaczego nie może zawsze tak notatek robić?!). Ale jak byłyśmy na obiedzie, jej sposób jedzenia spaghetti przeszedł wszelkie pojęcie. Musiałam wyjść.
Zwariuję...
wtorek, 26 listopada 2013
Właśnie jem śniadanie z mamą. Widziałam, że przykłada kubek do ust, zamknęłam oczy, przełknęła kawę strasznie głośno, spojrzałam na nią, a ona krzyknęła "Magda, ty się opanuj, zaraz dostanę przez ciebie jakiejś histerii i to na stałe, naprawdę się opanuj. Uważam, że nie jem i nie piję głośno". Z tym, że ja nic nie zrobiłam... to ja zaraz dostanę histerii, ona czasem tak przełyka picie, że potem się krztusi i chrząka przez jakiś czas, można zwariować... Potem jeszcze dodała "Nie wspominając już o tym, że ty cały czas przy jedzeniu używasz telefonu, już nie wiadomo, co jest bardziej denerwujące". Nie wiadomo? Wiadomo, to nie ona jest chora, tylko ja, ja już nie mogę znieść tych dźwięków. Mam całe podrapane ręce z nerwów... Tylko czekam, aż się stąd wyprowadzę...
piątek, 22 listopada 2013
Dziś na uczelni koleżanka (na zajęciach!) zaczęła koło mnie jeść kanapkę. Oczywiście chciała, żeby nikt tego nie zauważył, ale tych jej odgłosów żucia nie da się nie usłyszeć... Często, kiedy słyszę jeden z moich triggerów, półświadomie drapię sobie wierzch dłoni. To było jakieś 10 godzin temu, a ja na rękach mam grube, czerwone ślady. Kiedy nie mogę wyjść z pomieszczenia, jak właśnie na zajęciach, czy w kościele, nie mogę się wyładować i krzyczeć i tak właśnie reaguję. Całą złość duszę w sobie, zaciskam dłonie w pięści, drapię się i nie potrafię tego powstrzymać.
czwartek, 21 listopada 2013
Dochodzą kolejne dźwięki... Zaczyna mnie denerwować dźwięk włączania i wyłączania światła. Zwłaszcza, kiedy robi to tata. I również tata, kiedy coś gotuje, strasznie głośno stuka łyżką o garnek. Nie mogę tego znieść.
Kiedy wracałam do domu, autobus wydawał co chwilę takie dźwięki, jakby ktoś sapał. Chwilę wytrzymałam, potem musiałam włożyć słuchawki, co dużo nie dało... Ledwo dotrwałam do domu.
Już nie daję rady.
piątek, 15 listopada 2013
sobota, 9 listopada 2013
Ech...
poniedziałek, 4 listopada 2013
dziś postanowiłam wymienić wam przynajmniej część moich triggerów. Jest tego tyle, że sama się gubię, ale spróbuję. Są to między innymi:
-mlaskanie podczas jedzenia i nie tylko (coś strasznego, mój tata okropnie ciamka, kilku moich znajomych również...)
-głośne przeżuwanie
-siorbanie
-odbijanie (najgorsze jest jak ktoś próbuje cicho beknąć i zamyka usta i potem jest takie pfffff)
-rozmawianie z pełnymi ustami (o fu!)
-odgłosy przełykania (moja przyjaciółka, nawet jak przełyka tylko ślinę... a jak coś pije, potworne!)
-moja mama wymawiająca specyficznie literkę "k" (tak tak, nawet takie coś mnie wkurza)
-mój ojciec ziewający wniebogłosy, brzmi jak Tarzan
-koleżanka stukająca potwornie głośno w klawiaturę komputera, pisze stosunkowo wolno i wciska te klawisze, jakby chciała je rozwalić... robiąc przerwy między wyrazami, pociera palcami o palce, co mnie strasznie denerwuje... i trzaska laptopem, czekam tylko aż pęknie mu ekran (ucieszyłabym się, bo ledwo wytrzymuję wykłady)
-krzyki, przede wszystkim rodziców, podczas rozmowy telefonicznej
-śpiew mojej mamy
-strzelanie palcami (ale chyba tylko u jednej osoby)
-psikanie moich szczurów
-głośne oddychanie
-pociąganie nosem
-szuranie nogami, zwłaszcza po dywanie
Poza tym istnieją jeszcze triggery wizualne... Wkurza mnie widok:
-żucia (nie mogę patrzeć przede wszystkim na moją mamę i na moją koleżankę podczas jedzenia, picia też)
-ruszania szybko nogą
To wszystko, co na razie mogę sobie przypomnieć, chociaż czuję, że jeszcze o wielu rzeczach zapomniałam. Wiem jedno na pewno - nie życzę wam tego samego.
czwartek, 31 października 2013
Może wydaje się wam to dziwne, ale mizofonia jest naprawdę zaburzeniem psychicznym. Nikt z nas sobie tego nie wymyślił. To nie jest zwykła nadwrażliwość na dźwięki, tylko realne ZABURZENIE.
Na dziś to tyle, postaram się pisać jak najczęściej. Nie jestem zbyt wylewna, jestem ścisłowcem, ale będę dawać z siebie wszystko. Jestem otwarta na wszelkie porady, sugestie itp. Chętnie również pomogę, jeśli będę potrafiła (ale obawiam się, że to ja potrzebuję pomocy).
Trzymajcie się.