poniedziałek, 13 stycznia 2014

Przepraszam, że ostatnio mniej piszę, ale zbliża się sesja i jestem zabiegana, mam teraz pełno zaliczeń i projektów do zrobienia. W dodatku jakoś ostatnio nienajlepiej się czuję, chyba przez stres związany z nawałem pracy i nie tylko.
Doszłam do wniosku, że jeśli chodzi o mizofonię, rozumieją mnie ludzie w internecie, a osoby mi najbliższe w ogóle mnie nie rozumieją. To jest straszne. Chciałabym znaleźć wsparcie u bliskich osób, rodziny, chłopaka, przyjaciół, ale go nie otrzymuję. Mogę jedynie rozmawiać z nieznajomymi ludźmi z mizofonią. Tylko oni mi pomagają, wspierają, a ja ich. To jest miłe, ale wiadomo, to nie to samo.

Muszę w końcu zapakować zatyczki do torby. Już dwa razy cierpiałam z ich braku na wykładzie, w zeszłym tygodniu i dzisiaj. Dziś na szczęście wpadłam na pomysł puszczenia sobie różowego szumu przez słuchawkę do jednego ucha, mam specjalny program na telefonie. Nie do końca zagłuszało to walenie w klawiaturę w wykonaniu koleżanki obok, więc ze złości wciskałam sobie słuchawkę w ucho, aż do teraz boli. Ale przynajmniej przetrwałam wykład. Potem mi mówiła, że za głośno słuchałam radia :P
Pozdro

4 komentarze:

  1. Tak. Często puszczam sobie szum np. kiedy mam przerwę na uczelni, jest gwar, a ja chcę sobie poczytać książkę. Przy odpowiedniej głośności potrafi prawie wszystko zagłuszyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba będę musiał to przetestować.

    OdpowiedzUsuń